Radosne powitanie lata

Gdy słońce Raka zagrzewa,
A słowik więcej nie śpiewa,
Sobótkę, jako czas niesie,
Zapalono w Czarnym Lesie.

Tam goście, tam i domowi
Sypali sie ku ogniowi;
Bąki zaraz troje grały,
A sady sie sprzeciwiały.

Siedli wszyscy na murawie,
Potym wstało sześć par prawie
Dziewek jednako ubranych,
I belicą przepasanych.

Wszytki śpiewać nauczone,
W tańcu także niezganione…”

„Pieśń Świętojańska o Sobótce” J. Kochanowski

24 czerwca uczestnicy Klubu Senior Montessori oraz Klubu Aktywnych Kobiet wybrali się do Muzeum Wsi Lubelskiej by przypomnieć sobie rodzime tradycje i obrzędy związane z obchodami Nocy Świętojańskiej.

Obchody świętojańskie, głęboko zakorzenione w tradycjach pogańskich, rozpoczynano w najkrótszą noc w roku – z 23 na 24 czerwca i kontynuowano w dzień Świętego Jana, kiedy to okres między wschodem i zachodem słońca jest najdłuższy. Było to święto ognia i wody, ale też: miłości, płodności, Słońca i Księżyca. Nastanie lata witano paląc na wzgórzach i polanach leśnych ogniska, przy których tańczono, skakano przez ogień i biesiadowano. Puszczone na wodę, uplecione z ziół wianki dziewczęta traktowały jak wróżbę o zamążpójściu: jeśli wianek został wyłowiony przez kawalera – pomyślną, jeśli popłynął daleko bądź utonął – długie panieństwo. Dla młodych była to również pora wybierania życiowego partnera lub partnerki. W tę noc pary udawały się do lasu na poszukiwanie legendarnego kwiatu paproci.

My rozpoczęliśmy świętowanie Sobótki od wicia wianków. Dawniej do ich przygotowania wykorzystywano zioła : bylicę, piołun, dziurawiec, nazwany z tego powodu często świętojańskim zielem, miętę, rutę, biedrzeniec, czarny bez, gałązki i liście leszczyny. Najważniejsza z pośród wszystkich ziół świętojańskich była bylica, wierzono, że potrafi ona ochronić przed urokami , zwalcza czarownice, pomaga na bóle krzyża, wspomaga płodność i zapewnia lekki poród. Dlatego też wieszano ją na drzwiach domów, stajen i obór, zaszywano w odzieży , przepasywano się nią lub wrzucano do ogniska.

Spotkanie w Skansenie zakończyliśmy długim wspólnym biesiadowaniem. Mimo ogromnego upału, który doskwierał wówczas mieszkańcom Lubelszczyzny udało nam się zrelaksować i odpocząć w cieniu wiekowych, rozłożystych drzew. Wracaliśmy do domu w dobrych humorach z poczuciem zadowolenia.